Reprezentantki Polski brązowymi medalistkami DME w Lizbonie
Wielkim sukcesem zakończył się udział reprezentacji Polski kobiet (w składzie: Li Qian, Natalia Partyka, Katarzyna Grzybowska i rezerwowa Kinga Stefańska) w Drużynowych Mistrzostwach Europy w tenisie stołowym, rozgrywanych w Lizbonie. Podopieczne trenera Michała Dziubańskiego sięgnęły po brązowe medale, ulegając w półfinale Austriaczkom w stosunku 1:3.
fot. ITTF World
27.09.2014
Tomasz Pasternak / Wojciech Osiński
Źródło: własne / Przegląd Sportowy
Wielkim sukcesem zakończył się udział reprezentacji Polski kobiet (w składzie: Li Qian, Natalia Partyka, Katarzyna Grzybowska i rezerwowa Kinga Stefańska) w Drużynowych Mistrzostwach Europy w tenisie stołowym, rozgrywanych w Lizbonie. Podopieczne trenera Michała Dziubańskiego sięgnęły po brązowe medale, ulegając w półfinale Austriaczkom w stosunku 1:3.
Reprezentantki Polski, które w poprzednich występach pewnie, w stosunku po 3:0 pokonały wyżej notowane Rumunki i Białorusinki, po cichu liczyły na awans do finału w Lizbonie. Byłaby to powtórka z 2009 roku, gdy zdobyły srebrne medale. Austriaczki okazały się jednak za silne, a przede wszystkim miały w składzie superliderkę, byłą mistrzynię Europy, Liu Jia, która wywalczyła w sobotę dwa punkty.
Trener Michał Dziubański ustawił zespół ofensywnie, a celem było ponowne zwycięstwo 3:0. - Katarzyna Grzybowska dobrze gra przeciwko leworęcznym, bo pół życia trenuje z Natalią Partyką. Li Qian jeszcze nigdy nie przegrała z Liu, a Kasia miałaby z tą zawodniczką ogromne kłopoty - tłumaczył w wywiadzie dla "Przeglądu Sportowego" opiekun zawodniczek. - Natalia z kolei miała większe szanse z Amelie Solją niż Grzybowska. Ustawienie było zatem bardzo dobre, ale w praktyce już tak korzystnie nie było.
Można było odnieść wrażenie, że Grzybowska w pierwszym pojedynku z Polcanovą nie wytrzymała psychicznie. Grała zbyt pasywnie, była spięta i za mało ryzykowała. W kolejnej grze Li Qian mierzyła się z Liu Jia, ale - jak się niebawem okazało - na zwycięstwa z rywalkami takiego kalibru trzeba jeszcze poczekać. - Byłam zbyt niecierpliwa, za szybko chciałam zdobywać punkty. Liu to wykorzystała. Bardzo żałuję, że nie wygrałam, bo miałam z tą zawodniczką doskonały bilans – mówiła zmartwiona Li, która w pierwszym secie zaskoczyła przeciwniczkę, aż 5 z 11 punktów zdobywając atakiem, co w przypadku tej defensorki jest wyczynem niezwykłym, szczególnie w meczu o taką stawkę.
Warto dodać, że był to dopiero pierwszy przegrany mecz 28-latki z Tarnobrzega od powrotu do gry po marcowych urodzinach dziecka. Wcześniej wygrała pojedynek w Lidze Mistrzyń, dwa spotkania w polskiej Ekstraklasie Kobiet oraz cztery w lizbońskich DME. Liu była jednak zdecydowanie najmocniejsza spośród jej rywalek.
Jeśli Polki chciały jeszcze marzyć o korzystnym wyniku, Partyka musiała pokonać Amelie Solję. Reprezentantka Austrii to jedna z najdziwniej grających zawodniczek szerokiej światowej czołówki. Przez cały mecz stoi najdalej metr od stołu, a zazwyczaj niemal z brzuchem na blacie. Gra z jednej strony czopami, a z drugiej rzadko spotykaną na tym poziomie okładziną antytopspinową, która wytłumia siłę uderzenia i rotację przeciwnika.
- Jej styl to jeden wielki chaos - mówi Partyka. Solja to pingpongowy ewenement, nosi pseudonim "Harry Potter", jest korpulentna, niezbyt szybka, choć zbiera piłkę błyskawicznie po jej odbiciu od stołu. - Widziałem ją na kilku zgrupowaniach. Ona może pracować bez końca. Jej chińskie sparingpartnerki płakały już ze zmęczenia, a ona dalej trwała przy stole, wykonując kolejne ćwiczenia – opowiadał Zbigniew Nęcek, trener ekipy KTS SPAR-Zamek Tarnobrzeg, w Lizbonie pomagający w kadrze trenerowi Michałowi Dziubańskiemu.
Partyka znalazła jednak na ten chaotyczny styl sposób, choć nie bez trudu – dopiero w piątym secie pokonała Solję bezdyskusyjnie 11:3, dając w ten sposób drugą szansę Grzybowskiej. Zawodniczka SKTS Sochaczew w pierwszym secie przeciwko Liu zagrała odważnie, na luzie, a przede wszystkim skutecznie i niespodziewanie wygrała do 8. Potem jednak była mistrzyni Europy znalazła słabe strony Polki i konsekwentnie je wykorzystywała – na nawiązanie walki Grzybowska nie miała już szans.
- Uważam, że zrobiliśmy w tych mistrzostwach tyle, ile się dało. Pewnie, można mówić, co by było, gdyby Kaśka lepiej zagrała w pierwszym meczu z Polcanovą albo gdyby "Mała" wygrała z Liu, ale trzeba pamiętać, że Austria to bardzo mocna drużyna, a jej zawodniczki potrafią wykorzystać każdą słabość rywala - podsumowywał "na gorąco" szkoleniowiec kadry. - Optymizmem napawa mnie postawa dziewczyn po tej porażce. Wszystkie rzuciły się do sprawdzania kalendarza, kiedy nadarzy się najbliższa okazja, żeby wygrać z Austrią. Mówiły, że następnym razem im nie popuszczą.
W finale Drużynowych Mistrzostw Europy Austriaczki zmierzą się z Niemkami. W barwach Niemiec, które bronią tytułu mistrzowskiego, występuje zawodniczka mistrzyń Polski z Tarnobrzega, Han Ying.
Wynik z Lizbony to pierwszy medal reprezentancji Polski, wywalczony w konkurencji drużynowej, od czasu mistrzostw Europy w 2010 roku. Wtedy to, w czeskiej Ostrawie, po "brąz" sięgnęły: Li Qian, Natalia Partyka i Katarzyna Grzybowska, a także Xu Jie oraz Magdalena Szczerkowska.
Wyniki Drużynowych Mistrzostw Europy - półfinał kobiet:
Polska - Austria 1:3
Katarzyna Grzybowska - Sofia Polcanova 0:3 (6:11, 9:11, 9:11)
Li Qian - Liu Jia 2:3 (11:4, 9:11, 6:11, 11:8, 6:11)
Natalia Partyka - Amelie Solja 3:2 (10:12, 11:6, 11:8, 10:12, 11:3)
Katarzyna Grzybowska - Liu Jia 1:3 (11:8, 7:11, 7:11, 7:11)
Aktualności
- 24.03.2024
- 23.03.2024
- 03.03.2024
- 18.02.2024
- 17.02.2024
Wspierają nas